Smokosz napisał(a):
byłem ja i jakiś drugi typex ze mną i nie wiem kim byliśmy ale w końcu poszliśmy gdzieś i wchodzimy do pomieszczenia a tam jakaś cipa stoi i wita sie z nim ale nagle ucieka i wylatują jakieś typexy i nas otaczają i okazało sie że ona nas wrobiła wiec my jestesmy pojmani i stoimy a ci kolesie siadają przy stole na krzesłach plecami do nas i kładą swoje spluwy na stół jak debile wiec my szybko bierzemy dwie i celujemy w ich bosa i ten drugi typex celuje w niego a ja w siadam obok jego prawej reki i sie okazuje ze to Harvey Kietel i ja w niego mierze ale on tez wyjmuje spluwe i w siebie mierzymy i trwają negocjacje i w końcu okazuje sie ze dupa blada i napiecie 1000 i zapowiada sie że bedzie trzeba strzelać i on mówi do mnie ze nie wie czy jak ja strzele to on strzeli a ja ze hmm... powinieneś! a on chyba tak... i wiem juz ze musze zginąć wiec strzelam do niego i on też do mnie i strzelił mi w czoło i miałem realistyczne poczucie przez sen tego tzn pamietam co czułem, pocisk mi bezboleśnie wszedł przez czoło a gdy znalazł sie w mózgu poczułem ze lekko i miuetko penetruje go i ogarneło mnie ciepło, nie gorąco ale takie niemal przyjemne ciepło i zacząłem odlatywać ogarniala mnie ciemność i myślałem czy to koniec czy odejde w nicość czy coś mnie czeka po śmierci napiecie narastało bo coraz bardziej odlatywałem i traciłem świadomość i czułem że może to koniec wsyzstkiego i trace świadomość i istnienie na wieczność ale od razu jak cały zgasłem ocknąłem sie i odzyskałem na nowo świadomość i okazało sie że jestem szekspirem i siedze w jakiejś swojej pracowni i pisze (chyba Juliusza Cezara) i na dodatek pamietam co sie stało tzn. jestem Szekspirem ale wiem kim byłem wczesniej i ze dopiero co dostałem kulke w łeb od kietela KONIEC
mowilem ze boga nie ma
