Kupić? Wszystkim? Ale on przecież praktycznie grosza przy duszy nie miał... Zresztą, mniejsza. Jak postanowił nas opuścić, to jego sprawa - jak na razie nie pamiętam żebyśmy składali sobie jakichś przysiąg wierności, braterstwa czy czego tam.
Tymczasem trzeba pomyśleć o tym co dzisiaj zrobimy. Nasze opcje przedstawiają się tak: z jednej strony za pracodawców mamy Straż miejską, z drugiej lokalne szychy (oczywiście są jeszcze kupcy, którzy chętnie zatrudnią nas przy rozładunku, ale tych chyba nie liczymy). Możemy też zawsze popytać o robotę gdzieś głębiej - jestem pewien że natrafilibyśmy na jakiegoś prywatnego człowieczka z problemem do rozwiązania. Ale skoncentrujmy się na razie na tym co już wiemy.
Szychy - czeka nas tutaj ciężka robota, która w dodatku nie mam pojęcia dokąd może nas zaprowadzić. Karczmarz mówił że szychy wyszukują sobie ludzi albo poprzez ogłoszenia w okolicy rynku, albo agentów. Wątpię w zbytnią lukratywność zadań z ogłoszeń, ale zawsze możnaby sobie przy odpowiednim doborze wyrobić jakąś na nich reputację, co powinno pomóc później nieco więcej grosza złapać, choć jak znam tych zgredów te lepiej płatne prace mogą nie należeć do najlegalniejszych i najbezpieczniejszych - prawda jest jednak taka, że teraz gadam tylko z doświadczenia. Ach, gdyby się jednak udało agenta nami zainteresować, zapewne ominęlibyśmy etap "robótek drobnych".
Straż miejska z kolei to inna sprawa. Karczmarz ma rację że roboty nam nie dadzą jeśli nie będzie im się podobać nasza reputacja w mieście - a to oczyszczenie doków brzmi mi na wcale niezgorszy sposób na jej podrasowanie. Tylko dlaczego jeszcze sami tego nie zrobili? Myślę że zanim byśmy się za to zabrali, to najpierw należy skonsultować to z jakimś wyższym rangą strażnikiem - a jeśli po tym dalej będziemy chcieli się zająć sprawą, to ostrożnie. <ciszej> Nie mam nic przeciwko tej drodze, nie lubię za bardzo wysługiwać się co potężniejszym błaznom<znowu głośniej> No ale, zdecydować musimy wspólnie.
To byłoby wszystko co wiemy, ale zdawało mi się jednak, szanowny Pejoklesie, żeś gadał jeszcze z naszym ulubionym karczmarzem już po naszym rozejściu się do pokoi. Powiedział może coś co by mogło nas zainteresować?
|